Wiadomości

Dozór, zakaz zbliżania się i nakaz opuszczenia mieszkania za znęcanie się nad partnerką

Data publikacji 04.04.2022

Zdecydowane i stanowcze postępowanie pszczyńskich policjantów doprowadziło do odseparowania 32-letniego agresora od partnerki. Mężczyzna stosował wobec niej przemoc fizyczną i psychiczną. Kobieta w końcu jest bezpieczna. O losie mężczyzny zdecyduje sąd.

Gdy oficer dyżurny został powiadomiony, że jedna z mieszkanek powiatu pszczyńskiego posiada liczne ślady pobicia, natychmiast na miejsce skierował policjantów. Dzielnicowi po rozmowie z kobietą ustalili, że jej partner stosuje wobec niej przemoc psychiczną, a także fizyczną. Ślady na jej ciele to efekt wcześniejszego pobicia. Ponadto domowy agresor często obrażał swoją partnerkę, wyzywał od najgorszych, kontrolował, a nawet ograniczał jej kontakty z bliskimi. Kobiecie trzeba było zapewnić bezpieczeństwo. Mundurowi postanowili odseparować kompletnie pijanego 32-latka. Mężczyzna został zatrzymany. Następnie trafił do pszczyńskiej komendy, gdzie został przebadany alkomatem. Badanie wykazało u niego ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Po wytrzeźwieniu mężczyzna został doprowadzony do prokuratury, która zastosowała wobec 32-letniego agresora środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji wraz z zakazem kontaktowania się z pokrzywdzoną, zakazem zbliżania się do niej oraz nakazem opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania na okres 3 miesięcy. O dalszym losie mężczyzny zdecyduje sąd.

Przypominany, że znęcanie się na drugim człowiekiem jest przestępstwem i dotyka różne rodziny. Zarówno te biedne, patologiczne, w których alkohol jest na porządku dziennym, jak i te bogate, tzw. „dobre domy”, po których nikt by się tego nie spodziewał. Ofiary tych przestępstw nie potrafią odnaleźć się w takiej sytuacji, nie wiedzą, co mają robić, do kogo się zwrócić o pomoc. Liczą na to, że to, co je spotkało jest tylko incydentem, który już się nie powtórzy. Strach, lęk miesza się ze wstydem o świetlanej przyszłości rodziny, w której wydarzyło się jedynie „coś niepokojącego”. Dlatego apelujemy, aby nie stać obojętnie. Najmniejsze działanie może czasem uratować ludzkie życie.

Powrót na górę strony