„Przecież nic się nie stało” - takie słowa usłyszał policjant z drogówki
„Przecież nic się nie stało”- dokładnie te słowa usłyszał dwukrotnie policjant z pszczyńskiej drogówki. Pierwszy raz, kiedy poinformował kierującą samochodem, że uderzyła w zaparkowanego golfa i chwilę później, kiedy wjechała w jego służbowy radiowóz. Kobieta chcąc uspokoić policjanta zaproponowała mu krem na uszkodzony zderzak. On natomiast zaoferował jej możliwość przyjęcia mandatu karnego.
Zaczęło się niewinnie, od polecenia dyżurnego, aby udać się na ul. Uzdrowiskową w Goczałkowicach Zdroju. Zgłoszenie dotyczyło nieprawidłowo zaparkowanego pojazdu marki toyota. Specjalista drogówki wykonywał swoje czynności służbowe, kiedy usłyszał huk. Okazało się, że w zaparkowanego nieopodal VW Golfa uderzyła kierująca Hondą Civic. Kobieta nie zatrzymała się i odjechała w głąb parkingu. Policjant wsiadł więc do radiowozu i pojechał za jej samochodem. Kiedy zatrzymała się, poinformował ją o zdarzeniu i wyrządzonej przez nią szkodzie. Jakie było jego zdziwienie, kiedy usłyszał od niej, że przecież nic się nie stało. Niestety, to nie był koniec jej niepohamowanej nonszalancji. Podczas kolejnej próby poprawnego zaparkowania swojego samochodu wjechała bowiem w radiowóz interweniującego policjanta. Kobieta i tym razem zbagatelizowała swój czyn oznajmiając policjantowi, że przecież nic się nie stało i takie drobne otarcie zderzaka to ona jest mu w stanie zapastować kremem. W takiej sytuacji, policjantowi pozostało już tylko wylegitymować kierującą, zbadać jej stan trzeźwości i zaproponować jej przyjęcie mandatu karnego. Wynik badania nie wskazał u niej zabronionych promili, nie miała też nic przeciwko wypisaniu jej mandatu.