„O, mój rower!?”
Kryminalni z pszczyńskiej komendy zakończyli sprawę przeciwko dwóm tyszanom, którym zarzuca się kradzież rowerów o łącznej wartości prawie 10 tys. zł. Podejrzani przyznali się do dziewięciu kradzieży popełnionych wspólnie i trzech osobno. Wpadli po tym, jak jeden z pokrzywdzonych rozpoznał w ich samochodzie swój rower.
Pracujący nad tą sprawą policjanci ustalili, że właściciel samochodu, którym były przewożone skradzione rowery, jest spoza Pszczyny i współpracuje z innym mężczyzną. Jego kompan, jak się później okazało, miał już za sobą bogatą przeszłość kryminalną. Dlatego też, to właśnie on był inicjatorem „gościnnych występów” w Pszczynie. Swoją przestępczą działalność mężczyźni rozpoczęli w czerwcu tego roku. Tyszanie swoich łupów wypatrywali już z samochodu. Uzbrojeni w nożyce do przecinania linek zabezpieczających rowery usuwali przeszkodę i skradziony rower, ukrywając pod kocem, wywozili w bagażniku z miasta. Właśnie podczas jednej z takich lipcowych wypraw, swój rower w ich samochodzie wypatrzył właściciel jednośladu. „O, mój rower!?”- zachwycony i niezwykle zdziwiony, zdołał jedynie spisać numery rejestracyjne zauważonego pojazdu. Zdezorientowany pokrzywdzony dopiero po dłuższym czasie zadzwonił do policjantów, co uniemożliwiło mundurowym natychmiastowe zatrzymanie podejrzanych. Ustaleni tyszanie w wieku 34 i 56 lat, zostali jednak zatrzymani już po kilku dniach. Jak duże było zdziwienie młodszego z nich, kiedy podczas wypoczynku z rodziną w górach przyszło mu gościć policjantów z Pszczyny. Z wczasów wrócił już w ich asyście, prosto do komendy. Zatrzymani mężczyźni, jak później wyjaśniali, byli nastawieni na szybką kradzież i szybki zysk. Dlatego też kradli rowery oparte o budynki i pozostawione w stojakach lub w klatkach schodowych. Podejrzani starali się też jak najszybciej pozbyć swoich łupów, sprzedając je po znacznie zaniżonej cenie przypadkowym osobom. Za popełnione czyny może im grozić kara do 5 lat więzienia. O ich losie zdecyduje teraz sąd i prokurator.