„Spalę tę budę!”
Pszczyńscy mundurowi zatrzymali ich chwilę po zgłoszeniu usiłowania podpalenia lokalu. Dzisiaj są już po zarzutach. 18-latek ze Studzienic i jego starszy o 20 lat znajomy z tej samej miejscowości, po tym, jak zostali wyproszeni z imprezy, postanowili odegrać się w sposób zaczerpnięty niemalże z wojennego filmu. W tym celu przygotowali „koktajle Mołotowa”, którymi obrzucili główne drzwi wejściowe do budynku.
Informację o zdarzeniu na ul. Bednarskiej w Pszczynie dyżurny pszczyńskiej komendy otrzymał w sobotę w nocy, kilka minut po 3.00. Z relacji świadka, który w tym czasie akurat przebywał na zewnątrz lokalu, wynikało, że w pewnym momencie pod drzwi podbiegł mężczyzna, który trzymał w dłoniach dwie płonące butelki. Krzyczał: "Spalę tę budę!". Nie zatrzymując się rzucił nimi w kierunku głównych drzwi wejściowych. Na szczęście butelki rozbiły się w bezpiecznej odległości od wejścia, przez co nie doszło do pożaru. Zapach cieczy, którą były wypełnione, wskazywał na benzynę. To, wstępnie potwierdziły także ustalenia policjantów, którzy dotarli na stację, gdzie wcześniej mężczyźni tankowali do kanistra benzynę. Zarzut usiłowania zniszczenia mienia poprzez podpalenie to nie jedyny, który usłyszeli podejrzani. Dodatkowo, młodszemu zarzuca się zniszczenie ściany działowej w tym samym lokalu, kilka godzin wcześniej. Starszemu natomiast, kierowanie motocyklem w stanie nietrzeźwości. W chwili badania miał ponad 1,2 promila alkoholu w organiźmie. To właśnie, przez swój stan psychofizyczny nie zdołał zapanować nad pojazdem i rozbił motocykl na mostku w Studzienicach. Wracał z Pszczyny, z ul. Bednarkiej, gdzie pojechał ponownie, żeby móc podziwiać skutki swoich poczynań. Czekając przy zniszczonej hondzie na pomoc swojego kompana, doczekał się również policyjnego patrolu. Mundurowi bowiem, już od dłuższej chwili, szukali dwóch mężczyzn, którzy mieli być sprawcami usiłowania podpalenia lokalu. Typowania policjantów, zgodnie z przekazanymi przez świadków rysopisami, okazały się bezbłędne. Mężczyźni zostali zatrzymani kilka kwadransów po zgłoszeniu. Obydwaj przyznali się do zarzucanych im czynów. Tłumaczyli swoje zachowanie nadmiarem wypitego alkoholu. Teraz o ich losie będzie decydował sąd i prokurator.