O rozboju, którego nie było
Z bardzo niecodziennym zdarzeniem mieli ostatnio do czynienia policjanci z Pszczyny. Po tym, jak dotarli do świadków, przejrzeli zapisy monitoringów miejskich i wykonali mnóstwo innych ustaleń, okazało się, że rozboju nie było. Początkowo jednak, wszystko wskazywało na to, że doszło do przestępstwa.
Dyżurny, o fakcie prawdopodobnego rozboju, został poinformowany przez personel szpitala miejskiego. Z przekazanych danych wynikało, że pacjent, po przebudzeniu, stwierdził brak swojego telefonu komórkowego oraz saszetki, w której trzymał dokumenty i pieniądze. Mężczyzna trafił do szpitala mocno poturbowany po tym, jak przypadkowy przechodzień zawiadomił pogotowie o potrzebie udzielenia mu specjalistycznej pomocy medycznej. Obrażenia ciała 59-letniego pszczynianina i brak jego rzeczy, jak najbardziej, przemawiały za tym, że doszło do klasycznego rozboju na ulicy. Pokrzywdzony złożył też stosowne zawiadomienie w tej sprawie. Zaznaczył jednak, że z całego zajścia pamięta jedynie moment, kiedy wyszedł z domu do sklepu i chwile po 22, czyli tuż po przebudzeniu w szpitalu. Był przekonany, że został pobity i okradziony. Luki w przebiegu całego zdarzenia szybko uzupełnili pszczyńscy kryminalni. I już następnego dnia byli pewni, że rozboju w ogóle nie było. Potwierdziły to zeznania świadków i, co najważniejsze, sam pokrzywdzony. Swoją zaginioną saszetkę znalazł w domu. Okazało się, że zapomniał jej zabrać ze sobą, kiedy wychodził do sklepu. Wszystko działo się w ostatni piątek, pomiędzy 17 a 17.30 na ul. Piastowskiej w Pszczynie. Tam właśnie, z niewiadomych przyczyn, 59-latek nagle upadł na kostkę brukową, którą wyłożony jest deptak. Przewrócił się na twarz, więc stąd wynikły tak niekorzystnie wyglądające obrażenia na jego twarzy. Na szczęście, całe zajście widziało małżeństwo z Woli. To oni natychmiast pomogli mężczyźnie i wezwali na miejsce pogotowie.